Obrona Gdyni w 1939 roku

Przez całe dwudziestolecie międzywojenne niewielki 140-kilometrowy skrawek wybrzeża, który traktat wersalski przyznał Polsce, był oczkiem w głowie polskich polityków i wojskowych.
 
Nieprzyłączenie do Polski Gdańska i stworzenie z niego Wolnego Miasta ze zdecydowaną przewagą żywiołu niemieckiego sprawiło, że mimo międzynarodowych gwarancji, co rusz wybuchały tu spory polityczne i gospodarcze, zmuszające polski rząd do działań dyplomatycznych i wojskowych. Te zaś doprowadziły do podjęcia w 1920 r. decyzji o budowie własnego, niezależnego portu w Gdyni. I już w 1938 r. Gdynia była najważniejszym, najbardziej nowoczesnym portem Morza Bałtyckiego. Roczny przeładunek osiągnął 8,7 mln ton. A mała kilka lat wcześniej wieś stała się 120-tysięcznym miastem.
 
Obszar Warowny Gdynia

Od początku lat 20. zdawano sobie sprawę, że budujące się miasto i port będą wymagały zabezpieczenia. W 1924 r. utworzono Obszar Warowny Gdynia. Wtedy też uruchomiono prace studyjne nad obroną Gdyni jako bazy Marynarki Wojennej. Mimo to do połowy lat 30. środki przeznaczone do obrony miasta i portu były niewystarczające. Nic dziwnego, że w opinii generała Tadeusza Kutrzeby w przypadku konfliktu zbrojnego z Niemcami obrona Gdyni była mało realna. Kutrzeba zdawał sobie sprawę, że potrzebne do tego byłyby co najmniej dwie dywizje piechoty, system fortyfikacji lądowych, silna Marynarka Wojenna i obrona przeciwlotnicza. Dlatego też pozostawienie Gdyni przeciwnikowi byłoby jedynie stratą moralną.

Mimo negatywnej opinii generała, w 1937 r. poprawiono sytuację militarną miasta. Utworzono Morską Brygadę Obrony Narodowej oraz 2. Batalion Morski. A od wiosny 1939 r. po obu stronach granicy polsko-gdańskiej zaczęto ryć okopy, dzielić pola drutem kolczastym i przygotowywać stanowiska obserwacyjne.

23 lipca 1939 r. do miasta przybył pułkownik Stanisław Dąbek, który objął dowództwo Lądowej Obrony Wybrzeża. Zdawał sobie sprawę, że większość podległych mu jednostek znajduje się dopiero w fazie organizacji. Dlatego powtarzał w rozmowach z zaprzyjaźnionymi oficerami, że "będzie musiał wypić piwo, które inni nawarzyli".
 
1 września 1939 r. o godz. 4.45 Niemcy rozpoczęli działania wojenne ostrzeliwując pozycje obronne 2. Morskiego Pułku Strzelców w Kolibkach. Strona polska poniosła pierwsze straty: na placówce zginęło trzech żołnierzy. 8 września był decydujący dla losów LOW. Ogień niemieckich haubic kal. 150 i 105 mm zniszczył pozycje 1. MPS na skraju lasu na północ od Sopieszyna. Na obezwładnionych obrońców niemieckie dowództwo rzuciło jeden z najlepszych oddziałów - 2. batalion 48. Pułku Piechoty. Na północ od Wejherowa 5. BON na skutek ucieczki dowódcy jednej z kompanii ustąpił 32. pułkowi Grenzwache. Widząc, że źle się dzieje, Dąbek kazał wycofać oddziały na drugą, umieszczoną już w głębi lasów linię obrony. Niestety, szef sztabu LOW podpułkownik Sołodkowski rozkaz ten bezsensownie zmienił i poważnie uszczuplony 1. MPS zamiast odpocząć w lasach, niewidoczny i bezpieczny od "sztukasów", przeniesiony został od razu do Redy.

9 września rozzuchwaleni Niemcy wyszli pod miastem na otwartą przestrzeń i dopiero tutaj dopadł ich ogień polskich karabinów maszynowych. Jeden z niemieckich batalionów został zmasakrowany, ale padła cała koncepcja obrony, a na skutek bombardowań i ostrzału trzeba było opuścić płonącą Redę. Wykrwawiony 1. MPS dotarł na północno-zachodni skraj Kępy Oksywskiej.
 
Kępa Oksywska

Górująca nad Gdynią Kępa Oksywska była jedynym miejscem w okolicach Gdyni, gdzie można było kontynuować działania bojowe. Pierwsze ślady osadnictwa datowane są tu na 500 lat p.n.e. W średniowieczu funkcjonowała tu osada wikingów, od których najprawdopodobniej wywodzi się nazwa miejscowości. Ale większość polskich oddziałów na Kępie - w zasadzie poza 2. i tym, co zostało z 1. MPS - były nowo utworzonymi, źle uzbrojonymi i niezgranymi związkami bojowymi. Doskwierał im nie tylko brak umocnień. Brakowało karabinów, opatrunków, saperek i kompasów, co powodowało błądzenie w czasie nocnych walk.

19 września Niemcy przeprowadzili ostateczny szturm. Jako pierwszy uległ 3. Batalion Rezerwowy. Rozproszone zostało zgrupowanie Sołodkowskiego. Dowódca zgrupowania zginął, zaś oddziały niemieckie doszły do morza, izolując niewielkie siły polskie na Oksywiu. Na odcinku północnym rozbity został 1. Morski Pułk Strzelców, którego resztki skapitulowały o godz. 16.30. Po wyczerpaniu możliwości obrony, jeszcze tego samego dnia, pułkownik Dąbek wraz z 20 pozostałymi przy nim żołnierzami - głównie oficerami - ruszył do ataku na Niemców pod Babimi Dołami. Ranny odłamkiem pocisku moździerzowego odebrał sobie życie.

Tagi: