
Około godziny 4 rano 17 września 1939 r. jednostki dwóch sowieckich frontów, Frontu Białoruskiego i Frontu Ukraińskiego, w wielu miejscach przekroczyły wschodnią granicę Polski. Faktyczną agresję skierowaną przeciwko zmagającej się od 1 września 1939 r. z niemieckim najazdem Rzeczypospolitej, strona sowiecka usiłowała uzasadniać rozpadem polskich struktur państwowych oraz koniecznością „ochrony” Białorusinów i Ukraińców zamieszkujących polskie terytorium.
W rzeczywistości sowiecki despota, Józef Stalin, wywiązał się tym sposobem z zobowiązań przyjętych przezeń wobec III Rzeszy w tajnym protokole uzupełniającym pakt o nieagresji pomiędzy Związkiem Sowieckim, a Niemcami (tzw. pakt Ribbentrop-Mołotow z 23 sierpnia 1939 r.). Wspomniane porozumienie przewidywało podział ziem polskich pomiędzy strony paktujące na linii rzek Narew, Wisła, San. Przebieg granicy pomiędzy ZSRS, a III Rzeszą skorygowano traktem zawartym pomiędzy najeźdźcami 28 września 1939 r. Pomimo niepełnego przygotowania strony sowieckiej przewaga w silę żywej (co najmniej 800 tys. czerwonoarmistów przeciwko maksymalnie 250 tys. polskich żołnierzy i innych służb mundurowych) oraz sprzęcie (m.in. ponad 4,5 tys. czołgów) okazała się miażdżąca. Jednak tam gdzie były ku temu możliwości jednostki Wojska Polskiego, Korpusu Ochrony Pogranicza, a nierzadko także ludność cywilna, stawiły sowieckiemu agresorowi opór.
W dniach 20-22 września doszło do walk o Grodno, pod Szackiem (28-30 września) podkomendni gen. Wilhelma Orlika-Rückemanna (dowódcy Korpusu Ochrony Pogranicza) rozproszyli szturmujące ich oddziały sowieckie, a dowodzona przez gen. Franciszka Kleeberga Samodzielna Grupa Operacyjna „Narew” starła się z czerwonoarmistami m.in. pod Milanowem (30 września). Sowiecka agresja okazała się przysłowiowym ciosem w plecy dla Polski, zaabsorbowanej wówczas konfrontacją z Niemcami. Wbrew sowieckiej propagandzie polska obrona wciąż trwała, a władze wojskowe i cywilne Rzeczypospolitej nadal pozostawały na jej terytorium.
Co więcej według znanych nam obecnie niemieckich meldunków (m.in. gen. Heinza Guderiana, dowódcy niemieckiego XIX Korpusu Armijnego) w przededniu sowieckiej agresji na Polskę tempo niemieckiego uderzenia uległo dostrzegalnemu spowolnieniu z powodu braku wystarczającego zaopatrzenia m.in. w paliwo. Ponadto broniła się Warszawa (do 28 września), a istotna część niemieckich jednostek zmuszona była zmagać się z wciąż trwającą polską inicjatywą ofensywną znaną jako bitwa nad Bzurą (zakończoną 22 września).
Jest zatem bardzo prawdopodobne, że w sytuacji braku sowieckiej agresji polska obrona trwałaby dłużej (m.in. w oparciu o tzw. Przedmoście Rumuńskie w południowo-wschodniej części kraju), co znacząco skomplikowałoby międzynarodową sytuacje Niemiec. Niewykluczone, że taki rozwój wypadków zachęciłby sprzymierzone z Polską mocarstwa zachodnie do podjęcia bardziej energicznych działań zaczepnych skierowanych przeciwko III Rzeszy.
Tak się jednak nie stało właśnie z powodu sowieckiego najazdu na Polskę 17 września 1939 r., którego konsekwencją był jej rozbiór pomiędzy dwa totalitaryzmy, niemiecki i sowiecki.
Przemysław Mazur
Niniejszy tekst powstał we współpracy z Instytutem Strat Wojennych
